W Powiatowej Bibliotece Publicznej w Wieluniu jeszcze przez dwa tygodnie będzie dostępna dla koneserów malarstwa wystawa prac Marii Antonowskiej pt. „Szarówka. Maria Antonowska to artystka pochodząca z Wielunia, aktualnie studentka. Studiuje na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Humanistyczno- Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie. „Szarówka” to nie tylko tytuł wystawy prac w kolorach czarno – białych, ale przede wszystkim odbicie pewnego sezonu życia młodej artystki o czym tak sama mówi:
„Szarówka” to moment zachwiania i roztrzęsienia. Nie łatwo jest pisać ani mówić o trudnych i przykrych wydarzeniach z życia. Zwłaszcza o takich, które kojarzą się z bólem, niezrozumieniem, roztrzęsieniem i frustracją. Wystawa jest dla mnie podsumowaniem pewnego etapu. Każdy z nas przeżywa jakieś „szarówki”. Moja nie trwała aż tak długo, ale była bardzo wyczerpująca. Nigdy jej nie zapomnę.
Mnóstwo niewiadomych oraz ogromne niezrozumienie siebie, własnych decyzji i sytuacji doprowadziło mnie do pustego oraz pozbawionego nadziei miejsca. Walka głównie toczyła się w głowie. Myśli, obrazy, słowa wywoływały we mnie emocje, których nigdy wcześniej nie znałam. Ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę było malowanie.
Tworzenie sprawiało ból. Szło bardzo opornie i bez większych rezultatów. Prace były czarne, czarno – białe, bez głębszych przemyśleń, bez koloru. Nie widziałam sensu w tworzeniu i nie chciałam się już tym zajmować. Miałam serdecznie dość. Porównywanie się z innymi również nie wnosiło nic dobrego. Czułam się słabsza, gorsza, pozbawiona talentu i nabytych umiejętności.
Dzięki Bogu przyszedł w końcu moment przełomowy, kiedy razem z moją mamą malowałyśmy nieba. Na nowo zaczęłam odkrywać kolory. Malowanie zrobiło się odrobinę lżejsze. Kolejne prace powstawały przy większym luzie. Przytłoczenie i ogromny ładunek emocjonalny znikały z każdą kolejną pracą. Teraz jestem przekonana, że nastąpiło w końcu uwolnienie.
Przestałam się oskarżać o brak kreatywności, porównywać ze znajomymi, którym wychodziło tylko robić i szukać w tym przyjemności, a nie przymusu. Tak naprawdę dużo zaczyna się w głowie. Jeżeli w głowie jest czysto, panuje pokój i przestrzeń, tworzenie staje się przyjemnością i nie wymaga tak wielkiego wysiłku. Wiem, że to nie była moja zasługa, że coś się odblokowało. To musiał być Pan Bóg.
Tylko On ma taką moc. Bez niego ten proces byłby wydłużony i bardziej bolesny, a może i nawet trwałby do dziś. Jestem Mu ogromnie wdzięczna, że pomógł mi przejść ten trudny czas i pokazał, że mogę ze wszystkim przyjść do Niego, cokolwiek to jest i jakkolwiek mnie to dręczy.
Podniósł mnie i przypomniał, że moja wartość nie jest w tym, co robię, jak się czuję, ale w Nim. To uwalnia i pozwala iść dalej. Jest dużo łatwiej i lżej. Wniósł nowe, pełne życia światło. Wyłączył ciemność. Włączył światło, które dało nadzieję i przyniosło nieopisany pokój. Za to Mu dziękuję.
A wracając do wystawy. Obrazy, które zaprezentowałam są odbiciem tamtej rzeczywistości. Jestem pewna, że wiele osób podobnie do mnie, ma taką swoją przestrzeń, często skrywaną przed innymi. Ja ten etap mam za sobą. Odkryłam na nowo Nadzieję, którą mam w Bogu. W kolejnej wystawie będzie więcej Światła.
oprac. fot. Ewa Misiak – Kocham Wieluń
źródło: PBP w Wieluniu